poniedziałek, 6 maja 2013

Rozdział 5.

Spojrzałam na chłopaka, który stał przy biurku. On też spojrzał na mnie, a kiedy nasz wzrok się spotkał lekko się uśmiechnął. Czyli mnie poznał. Czyli to był on. Z jednej strony cieszyłam się , a z drugiej byłam wściekła. Justin usiadł w ławce naprzeciwko mojej.
- O matko, ale on przystojny. Od razu polubiłam angielski - szepnęła mi Ash.
- Ash ja...ja go znam - powiedziałam .
Dziewczyna zrobiła wielkie oczy i spojrzała na mnie .
- Naprawdę?  Skąd?  Musisz mnie z nim zapoznać- Ash była wyraźnie podekscytowana.
-Ah nie ważne. To raczej ktoś kogo nie chciałabyś poznać . Po za tym masz chłopaka, nie?  - powiedziałam a Ash wzruszyła ramionami.
Na lekcji nie mogłam się skupić. Cały czas patrzyłam na zegarek, odliczając minuty do przerwy.  Nagle poczułam, że Ashley wsuwa mi coś w ręke. Liścik. '' Meg nie że coś, ale ten nowy ciągle się na ciebie patrzy '' - Ash staranie nabazgrała na kartce .
Spojrzałam w stronę Justina, a on spuścił wzrok wgapiając się w zeszyt.
Czemu akurat musiał znaleźć się w tej samej szkole co ja?  I dlaczego musiał mieć ze mną angielski.
Na całe szczęście zadzwonił dzwonek więc szybko schowałam książki do plecaka i wyszłam z klasy.
Kiedy stałam przy szafce poczułam , że ktoś chwycił mnie za nadgarstek.
-  Meg , co ty tu robisz?  - spytał głupio Justin.
- Ja?  Powinnam cię zapytać o to samo. - odpowiedziałam.
- No wiesz, jak mam zaczynać wszystko od nowa to postanowiłem , że znów zacznę chodzić do szkoły - odpowiedział.
- I wybrałeś akurat tą szkołę?  Matko... - udawałam, że obecność chłopaka troche mi przeszkadza, ale w duchu bardzo się cieszyłam.
- Wiesz to nawet dobrze, że jesteśmy w tej samej szkole. Będę mógł mieć na ciebie oko - powiedział.
Nie wiedziałam o co mu chodzi. Justin widząc moją minę zaśmiał się.
-W jakim sensie?  - spytałam.
- No wiesz . Jake. Josh. Będę spokojniejszy wiedząc, że nic ci nie jest księżniczko.- powiedział znów uśmiechając się w ten sposób, który tak na mnie działał.
Wywróciłam oczami i skierowałam się w stronę klasy z matematyki.
- To widzimy się później - krzyknął Justin co spowodowało, że kilka dziewczyn do niego wzdychających spojrzało na mnie zimnym wzrokiem.
- Boże Meg gadałaś z nim. Połowa dziewczyn na niego leci. Jesteś szczęściarą. - powiedziała Emily podbiegając do mnie.
- Ehm tak no nie bardzo. Ale fakt on jest przystojny - powiedziałam.
Boże powiedziałam to na głos. Mam nadzieję, że nikt nie słyszał. Nie , Justin mi się nie podoba. Absolutnie.
Ash miała właśnie ostatnią lekcję, a mnie czekały jeszcze dwie. Więc do domu musiałam wrócić na nogach .
Kiedy matemtyka się skończyła poszłam do szafki po bluzę.
- Moi drodzy . Lekcje są odwołane, mamy zebranie . Możecie wracać do domu lub udać się do biblioteki. - usłyszałam od dyrektorki podchodząc pod salę z chemii.
Jasne już lecę do biblioteki, nara wszystkim, idę do domu.
Wyszłam na parking przed szkołą. Super, Ash już pojechała. Zaczęłam iść w stronę domu kiedy na twarzy poczułam krople deszczu.
- Świetnie - powiedziałam sama do siebie.
Zaciągnęłam sobie kaptur na głowę i ruszyłam przed siebie.
Nagle czarny samochód zatrzymał się przede mną i ktoś spuścił szybę.
- Wsiadaj. Odwiozę cię- był to Justin.
- Nie dzięki. Przejdę się - odpowiedziałam.
- No dalej. Nie będziesz szła w takim deszczu - powiedział, a wtedy głośno zagrzmiało.
Chwyciłam klamkę i szybko wsiadłam do środka.
- Skoro nalegasz - powiedziałam , a Justin się zaśmiał.
Nie mogłam się na niczym skupić kiedy koło mnie siedział taki przystojny Justin.
- Jak się czujesz?  - spytał nie odrywając wzroku od drogi.
- No w miarę dobrze. A ty?  Jak się mieszka bez Jake'a i Josh'a?  - spytałam
- O wiele lepiej. Jeszcze raz ci za to dziękuję - powiedział.
Chwilę jechaliśmy wymieniając komentarze na temat szkoły.
Wjechaliśmy na podjazd mojego domu. Dlaczego tak szybko dojechaliśmy, kurde no.
- Może tym razem wejdziesz do środka?  - spytałam.
- Nie chcę ci przeszkadzać - powiedział.
-Oh błagam. Jak przyprowadzę cię do domu , Ash będzie mi codziennie robić śniadania z wdzięczności - powiedziałam nie przemyślając moich słów.
- Oh naprawdę?  Dlaczego?  - spytał
- No nie mów , że nie wiesz. Większość dziewczyn ze szkoły dałaby się zabić , żebyś tylko na nie spojrzał. To jak, wejdziesz? - spytałam raz jeszcze.
- Z chęcią - odpowiedział.
Kiedy weszliśmy do środka , całkiem nieświadoma Ashley gotowała coś jak zwykle słuchając radia i podśpiewując.
- Ash wróciłam.- powiedziałam
- O Meg, dobrze, że jesteś. Chciałam coś zrobić na obiad, ale chyba nie wyszło ,może zamówimy pizze- powiedziała, lecz nagle zobaczyła Justina i się zaczerwieniła -Oh. Cześć.
- Cześć. Jestem Justin - powiedział podając jej rękę.
- Ashley - moja przyjaciółka zaczerwieniła się, a ja zachichotałam .
Chyba jeszcze nie widziałam, żeby była tak zmieszana.
- To my ci tu nie przeszkadzamy, pójdziemy do mnie - powiedziałam i zaprowadziłam Justina na górę wprost do mojego pokoju.
- Siadaj - powiedziałam .
Weszłam do łazienki i ściągnęłam z siebie mokrą bluzę. W lustrze zauważyłam, że Justin mi się przygląda.
Chciałam związać włosy w koka, ale mój telefon zaczął dzwonić.
- Justin, mógłbyś zobaczyć kto to?  - poprosiłam chłopaka.
- Jasne - powiedział - Ehm, to Ashley .
Wywróciłam oczami i głośno westchnęłam.
Sms od Ashley. Treść: '' Zabije cie. Mogłaś mi powiedzieć umalowałabym się, uczesała cokolwiek. Szczęściara. Bawcie się dobrze ^^ '' .
- Coś się stało?  - spytał Justin.
- Nie. Ash tylko marudzi, że... nie wie co zrobić na obiad. No i, że widziałeś ją w rozczochranych włosach - ostatnie zdanie wypowiedziałam śmiejąc się.
Włączyłam telewizor  i akurat leciał jakiś horror. Zaczęliśmy oglądać , a właściwie to naśmiewać się z aktorów. Sory, ale filmy o klaunach , które przybyły z kosmosu jakoś mnie nie przerażają. Wątpie w to, że kogokolwiek przerażają.
- Uwielbiam horrory, ale to już przesada - powiedziałam śmiejąc się z kolejnej sceny.
Justin co chwile zanosił się śmiechem , tak jak ja,
- Wiesz na początku jak cię poznałem pomyślałem ,, Jezu kogo oni porwali. Jakaś sztywniara '' - powiedział
- No dzięki. Właśnie się obraziłam. - powiedziałam nabijając się.
Justin chwycił mnie za ręce i spojrzał mi w oczy.
- Hej, przepraszam. Teraz już tak nie sądze . Cieszę się, że cię poznałem - powiedział wciąż patrząc mi w oczy.
W brzuchu poczułam jak coś mi się ściska. Zrobiło mi się gorąco i miałam wrażenie, że się zarumieniłam.
- Ja też się cieszę, że cię poznałam - odpowiedziałam.
Justin uśmiechnął się . Usiedliśmy na łóżku.
- Wpisałem ci mój numer telefonu jak się przebierałaś. Tak na wszelki wypadek. - powiedział.
Wzięłam telefon do ręki. Puściłam Justinowi strzałę , żeby mógł zapisać mój numer.
- No to teraz masz mój numer - powiedziałam.
Chciałam odłożyć telefon kiedy zawibrował mi w ręce.
Bateria rozładowana. Ah no tak. Znów zapomniałam o ładowarce.
Ruszyłam w kierunku biurka, na którym leżała moja torba. Pamiętam, że ładowarka leżała gdzieś niedaleko mojego plecaka.
Zobaczyłam, że z jednej z książek wystaje mi jakaś kartka. Wyjęłam ją , a kiedy odczytałam co było na niej napisane , zamarłam.



-------------------------------------------------------------------------------------


No więc po krótkiej przerwie pojawił się rozdział 5. Przepraszam, ze tak późno,ale miałam małe problemy z moją pocztą , na której miałam zapisany rozdział więc nie mogłam szybciej.
Kolejny rozdział dodam nie mam pojęcia kiedy, ale postaram się w miarę szybko, być może jeszcze w tym tygodniu.
Mam nadzieję, ze się spodoba ;3 .

środa, 17 kwietnia 2013

Rozdział 4

Justin przysiadł koło mnie patrząc mi w oczy.
- Coś się stało? - spytałam zaciekawiona .
Justin schował twarz w dłoniach . Nastąpiła chwila ciszy . Nagle chłopak zerwał się z łóżka i przykucnął przede mną.
- Megan posłuchaj ja nie jestem taki jak oni. Nie mogę cię tu trzymać do śmierci , albo dopóki mi nie uciekniesz. Nie potrafię. Jutro rano odwiozę cię do domu. A ty... zrobisz co chcesz - powiedział patrząc mi głęboko w oczy.
Dlaczego on musi być tak przystojny. Matko , jak on na mnie działa. Nie no nie mówiłam tego. Cicho, nic nie słyszeliście.
- Nie martw się. Nie pójdę na policję. Nie mogłabym na ciebie donieść , w końcu mnie uratowałeś. Na tamtych też nie doniosę, nie chcę żebyś miał przeze mnie problemy - powiedziałam do Justina uśmiechając się.
-Dzięki - odpowiedział odwzajemniając uśmiech.
Justin wstał i skierował się do wyjścia.
- Justin zaczekaj chwilę. Chciałam cię o coś spytać- zatrzymałam go przy drzwiach.
- O co chodzi?  - spytał
-Skąd nasz Nicka i Mike'a?  - spytałam.
- Nasze domy stały niedaleko siebie. Kiedy jeszcze mieszkałem z rodzicami , przyjaźniłem się z nimi. Później przyjechałem tutaj i myślałem, że się już więcej nie spotkamy, aż pewnego dnia spotkałem ich na mieście - odpowiedział lekko unosząc kąciki ust ku górze.
- Jak w ogóle spotkałeś Jake i Josha? No wiesz jak znalazłeś się w takim... towarzystwie .
-Megan ja nie jestem wcale taki święty jak ci się wydaje. Takie towarzystwo to było coś mojego, wtedy tam pasowałem. Ale to zrobiło się żałosne. Jake i Josh handlują narkotykami , a to jest coś czego zawsze się wystrzegałem. No i kiedy zaczęli zabijać zrozumiałem, że ja tam nie pasuje. Dlatego chciałem odejść. Ja po prostu czasem nie panuje nad nerwami i oni to doskonale wykorzystywali. Wysyłali mnie do ludzi, którzy nie zapłacili im za towar, a ja miałem dać im ostrzeżenie co czasem kończyło się pobiciem - tłumaczył Justin.
- Czyli taki z ciebie bad boy?  - zaśmiałam się.
Justin uśmiechnął się szeroko.
- Powiedzmy. Ale cieszę się , że już z nimi skończyłem- powiedział.
Uśmechnęłam się do niego. Było trochę późno i zaczęła ogarniać mnie fala zmęczenia.
- Połóż się spać. Pewnie jesteś zmęczona - powiedział i podszedł do drzwi - Dobranoc.
Kiedy Justin wyszedł z pokoju szybko wpakowałam się pod kołdrę i zwinęłam w kłębek. Zamknęłam oczy i w ciągu 5 minut zasnęłam.


Rano obudziły mnie promienie słońca padające na moją twarz z okna oraz rozmowy na dole. Zerknęłam na krzesło i zobaczyłam ubrania starannie złożone w kosteczkę oraz karteczkę z napisem '' To ubrania siostry Nicka, specjalnie dla ciebie pojechał po nie z samego rana. Mam nadzieję, że będą pasować-Justin''
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Były to dżinsowe krótkie spodenki i różowa bluza z napisem '' forever young''. Bluza przypadła mi do gustu bo uwielbiałam te wkładane przez głowe, bez kapturów , a ta leżała na mnie doskonale.
Szybko przebrałam się , uczesałam i zeszłam na dół.
- O nasza zakładniczka już wstała- powiedział uśmiechając się Mike.
- Dobrze , że ubrania pasują. Mam nadzieję, że dobrze wybrałem - powiedział Nick.
- Jasne, dzięki. Bluza jest naprawdę fajna - odpowiedziałam.
Rozejrzałam się po domu. Jak na facetów w jednym domu było tu czysto i zadbanie. Rozglądałam się kiedy mój wzrok zatrzymał się na Justinie. Stał oparty o stół i przyglądał mi się. Kiedy zobaczył, że na niego spojrzałam uśmiechnął się.
- Tu masz kanapki . Nie wiem z czym lubisz więc zrobiłem z czekoladą- powiedział Justin.
- Co ty stary, dziewczyny raczej jedzą jakieś dietetyczne sałatki czy coś- powiedział Mike.
Popatrzyłam na niego i ugryzłam kanapkę z nutellą.
Chłopcy zaczęli się wygłupiać i śmiać , a jak patrzyłam na to co robią i sama co chwilę wybuchałam śmiechem.
- Myślę, że powinniśmy już wyjeżdżać - powiedział Justin kiedy zjadłam już śniadanie.
- Szkoda. No cóż mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś zobaczymy - powiedział Nick mocno mnie ściskając.
- No właśnie . I może nie koniecznie w takich okolicznościach. - dopowiedział Mike dołączając się do uścisku.
-Powoli zaczyna brakować mi tlenu - powiedziałam kiedy od przytulania zaczęło brakować mi powietrza.
Chłopcy roześmiali się i mnie puścili.
Poszliśmy z Justinem do jego samochodu.
- Podasz mi swój adres?  - spytał gdy już odpalił silnik.
Szybko podałam mu ulice.
- Ah to niedaleko . Jakieś 10 minut drogi stąd-powiedział.
-Justin...Dziękuję. Bo wiesz... Mógłbyś mnie zostawić w jakimś lesie , żeby coś mnie zjadło i nie musiałbyś się martwić, że komuś coś wygadam, a jednak odwozisz mnie do domu. Miło z twojej strony- powiedziałam.
- A wiesz, że tą opcję z lasem rozważałem - zaśmiał się Justin.
Uderzyłam go delikatnie łokciem w bok na co Justin zaśmiał się jeszcze bardziej.
- Nie będziesz miała problemów u swojej koleżanki przez to twoja zniknięcie? - spytał.
- Znając Ashley na początku będzie wściekła, ale z czasem jej przejdzie.
- Nie boicie się same mieszkać?  - spytał.
- Trochę tak. Szczególnie, że za domem mamy duże pole , na które każdy może sobie wejść. Czasem przychodzi do nas Andy , chłopak Ash więc wtedy jesteśmy spokojniejsze. - odpowiedziałam.
- Który to dom? - spytał Justin wjeżdżając na moje osiedle.
- Ten biały - odpowiedziałam wskazując palcem na domek.
Justin zatrzymał się na chodniku przed domem i zgasił silnik.
- Myślisz , że Jake i Josh wrócą?  Po mnie , po ciebie .- spytałam.
- Nie wiem. Ale na pewno tak tego nie zostawią. Wiesz, ich grupy się nie opuszcza. Ale nie przejmuj się tym , postaraj się zapomnieć- powiedział Justin.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Wejdziesz do środka?  - spytałam.
Właściwie to nie chciałam jeszcze się z nim rozstawać. Polubiłam go.
- Nie chcę ci robić problemów. A nie sądze, żeby twoja przyjaciółka była zadowolona, że po 2 dniach wracasz z jakimś obcym chłopakiem - powiedział i uśmiechnął się odsłaniając swoje białe , proste zęby.
- No w sumie to masz racje. W takim razie cześć i jeszcze raz dziękuję- powiedziałam i już miałam wychodzić kiedy Justin chwycił mnie za nadgarstek.
- Mam nadzieję, że do zobaczenia - powiedział patrząc mi w oczy i puścił moją rękę.
 Uśmiechnęłam się i wyszłam udając się w stronę drzwi. Weszłam do środka i usłyszałam, że Justin odjeżdża.
- Meg ty idiotko gdzie ty byłaś?  - spytała Ashley .
- Ashley przepraszam. Spałam u Emily . Chciałam zadzwonić , ale padł mi telefon, a nie wpadłam na to, żeby zadzwonić od Em. - zaczęłam się tłumaczyć, ale bałam się, że mi nie uwierzy.
- Megan proszę cię nie rób mi tego więcej. Jeszcze trochę i zadzwoniłabym na policję. Nawet nie wiesz jak się martwiłam. - powiedziała i rzuciła się, żeby mnie przytulić.
-Przepraszam. Nie chciałam cię martwić - przeprosiłam ciesząc się, że uwierzyła w moją wersję z Emily.
Dzień minął mi wyjątkowo szybko.
Zanim się zorientowałam było już późno więc musiałam położyć się spać żeby nie zaspać jutro do szkoły. Jednak martwiłam się, że więcej nie zobaczę Justina. Wiem, że mieszka z Nickiem i Mike'm więc zawsze mogłam się tam całkiem przypadkiem przejść. Mimo, że nie widziałam Justina dopiero pare godzin już za nim tęskniłam. Pojawił się w moim życiu tak nagle , znałam go tak krótko, a już nie wyobrażałam sobie, że mogłabym go więcej nie zobaczyć. Zastanawiałam się czy on myślał tak samo. Muszę przestać zadręczać się myśleniem bo nie wstanę rano.


-Meg wstawaj . Szkoła czeka - Ashley zawsze budziła mnie waląc się na moje łóżko.
- Ashley wiesz , że cię kocham?  - spytałam czekając czy Ash załapie o co mi chodzi.
-  Nie martw się już zrobiłam śniadanie. - odpowiedziała złażąc z mojego łóżka. Wygramoliłam się z łóżka i stanęłam przed szafą  zastanawiając się co na siebie włożyć.
Wybór padł na czarne rurki , luźną błękitną bokserkę i czarną marynarkę z podwiniętymi rękawami, a do tego ubrałam niskie, białe trampki. Włosy zostawiłam rozpuszczone , tylko z boku kosmyk spięłam wsuwką.
Zeszłam na dół i szybko zjadłam śniadanie po czym z Ash pojechałyśmy do szkoły. Cały czas myślałam o Justinie. Miałam nadzieję, że go jeszcze zobaczę.
Poszłam do szafki po książki i ustawiłam się pod klasą z angielskiego.
- Meg słuchaj, ponoć jakiś nowy będzie chodził z nami na angielski - Ashley podbiegła do mnie wracając z szafki.
Z Ash byłyśmy razem w klasie. Angielski miałyśmy z jedną inną klasą , a właściwie z połową. Połowa mojej klasy i połowa tej drugiej miała w sali 215B , a reszta w 119A.
Kiedy zadzwonił dzwonek weszłyśmy do klasy. Otworzyłam zeszyt i zapisałam temat po czym zaczęłam coś w nim bazgrać. Siedziałam w ławce z Ashley.
Drzwi do klasy otworzyły się, ale nie patrzyłam kto to bo byłam zbyt zajęta bazgroleniem w zeszycie.
- Proszę państwa. Oto nasz nowy uczeń. Justin Bieber - powiedział nauczyciel angielskiego, a ja od razu podniosłam głowę , żeby spojrzeć na chłopaka.


-------------------------------------------------------------------------------------------------------


Tak więc oto 4 rozdział. Mam nadzieję, że Was nie zanudzi i, że się spodoba.
Byłabym wdzięczna gdybyście komentowali bo chciałabym sprawdzić czy ktoś to czyta ;3

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Rozdział 3

Siedziałam na krześle mimo, że nie byłam już przywiązana. Tak dokładnie- rozwiązali mnie. Właściwie to był pomysł Justina. On mi naprawdę nie pasował do reszty. Był taki... inny. Oczywiście w pozytywnym sensie. Czasami był dla mnie taki miły , a czasem zachowywał się jak zupełnie nie on.
- Megan zostaniesz z Justinem w nocy. My mamy na mieście sprawę do załatwienia.- powiedział Josh wychylając się zza drzwi.
No nawet mi to odpowiadało. Josh wszedł do pokoju i zawołał Jake'a i Justina.
Chłopcy stanęli w rogu pokoju i zaczęli o czymś głośno dyskutować.
-Nie ma mowy. Nie możemy przecież tego zrobić. - nagle Justin krzyknął przebijając krzyki reszty.
- Nie masz nic do gadania. Wychodzimy. Pilnuj jej - powiedział Jake i razem z kolegą wyszli.
- Potrzebujesz czegoś? - spytał Justin po chwili milczenia.
Pokiwałam przecząco głową.
Justin przysiadł na rogu łóżka i zatopił swoje palce we włosach.
- Justin... Mogę cię o coś spytać? - zapytałam.
Chłopak pokiwał głową, dając mi pozwolenie.
-Co ty tutaj robisz?  -spytałam, a Justin popatrzył na mnie nie wiedząc o co chodzi- No, bo oboje dobrze wiemy, że ty do nich nie pasujesz. Jesteś inny niż oni .
Justin spuścił wzrok i zrobił głęboki wdech.
- Jeżeli nie chcesz to nie mów. Przepraszam. Nie chciałam być wścibska. - powiedziałam.
Chłopak podniósł głowę i spojrzał mi w oczy.
- Kiedy miałem 14 lat uciekłem z domu. Jak tu przyjechałem nie miałem nic. Jake i Josh mi pomogli. Mogłem z nimi zamieszkać, dali mi pieniądze. W zamian za to musiałem tylko robić to co oni. Nie mogę ich zostawić, za dużo o nich wiem. Nie pozwoliliby mi. - odpowiedział chłopak, wbijając wzrok w podłogę.
- Dlaczego uciekłeś?  - spytałam chcąc dowiedzieć się o nim trochę więcej.
- Przez rodziców. Miałem 14 lat. Wtedy wydawało mi się to dobre. Moja mama pracowała do późnych godzin, zresztą tak jak tato. Miałem jeszcze siostrę i brata. Rodziców widywaliśmy może z pół godziny z rana, przed szkołą. Nie chciałem ich zostawiać ze względu na rodzeństwo. Ale nie mogłem. Więc wyjechałem- powiedział chłopak.
Można powiedzieć, że byliśmy podobni. Ja też byłam z dala od rodziców.
- Kiedy miałam 16 lat wyprowadziłam się z domu wraz z przyjaciółką . Też jesteśmy daleko od rodziny. Moi rodzice ciągle wyjeżdżali w podróże służbowe. A jak nie byli w podróży to pracowali od rana do nocy, więc prawie w ogóle  ich nie widywałam w tygodniu. - zaczęłam mu się zwierzać.
Justin wpatrywał się we mnie swoimi brązowymi oczami, a ja czułam dziwne uczucie w brzuchu.
- Więc teraz mieszkasz sama?  - spytał zdziwiony.
- Z przyjaciółką Ashley. Znamy się od przedszkola. - odpowiedziałam.
Justin uśmiechnął się do mnie.
- A nie myślałeś, żeby od nich odejść?  - spytałam.
- Wiele razy. Ale to nie jest takie proste. Oni nie mieliby problemów ze znalezieniem mnie, a wtedy prawdopodobnie by mnie zabili. Oni nie mają granic - odpowiedział.
- Mógłbyś uciec . Jestem pewna, że byś sobie poradził. Po za tym za dużo o nich wiesz. Mógłbyś to jakoś wykorzystać. Możesz zacząć jeszcze raz. Od nowa. - odpowiedziałam.
Justin nic nie odpowiedział. Znów jego oczy powędrowały do podłogi. Zaczął bawić się palcami.
- Mnie też chcą zabić?  W końcu wiem jak wyglądają , jak się nazywają. - spytałam.
- Pewnie tak. Ale postaram się do tego nie dopuścić. - powiedział patrząc mi w oczy.
Uśmiechnęłam się i poczułam jak przewraca mi się w brzuchu. Nie wiem dlaczego on tak na mnie działał. Jego uśmiech i spojrzenie sprawiało, że robiło mi się jakoś milej. Zaraz, zaraz. Przestań. Dobra nie było tego. Nie ważne.
- Mam pomysł. Pojadę po coś do jedzenia. Lubisz fast foody?  - spytał podrywając się z kanapy.
- No jasne. Kto nie lubi - powiedziałam uśmiechając się.
Justin odwzajemnił uśmiech i wyszedł z pokoju.
Minęło 15 minut kiedy Justin wpadł do pokoju z 2 torbami z McDonalda.
-Kurczakoburger, frytki i cola. Proszę księżniczko - powiedział uśmiechając się i podał mi torbę.
- Dziękuję - odpowiedziałam i zarumieniłam się kiedy powiedział do mnie księżniczko.
Byłam bardzo głodna więc od razu zabrałam się za mojego kurczakoburgera.
Kiedy zjadłam już wszystko, nareszcie poczułam się o wiele lepiej.
Justin wyrzucił torby po jedzeniu , a Josh i Jake weszli do pokoju.
- Co wy tak szybko? Mieliście być dopiero rano - spytał Justin.
- Wpadliśmy tylko na chwilę. Zapomnieliśmy czegoś, a wy co tu robicie?  - spytał Jake .
Kiedy zobaczył torby z McDonalda zdenerwował się.
- Ehm no dałem jej coś do jedzenia - odpowiedział Justin.
- No kurwa, ona jest tu nie z prywatną wizytą tylko dlatego, że jest porwana - Josh szarpnął Justina.
Josh odwrócił się od Justina i wyszedł razem z Jake'm.
Justin wkurzony wyszedł z pokoju. Po 10 minutach wrócił z torbą w ręku.
- Co ty robisz?  - spytałam widząc, że idzie w moją stronę.
- Ufasz mi?  - spytał łapiąc mnie za ręke.
Pokiwałam głową na znak, że tak.
Justin pociągnął mnie za nadgarstek i zaczął iść w stronę wyjścia. Zbiegliśmy na dół . Kiedy wyszliśmy z domu, doszliśmy do czarnego terenowego samochodu. Justin otworzył mi drzwi . Szybko wszedł do środka i odpalił silnik. Po 5 minutach byliśmy już na głównej drodze.
- Dziękuje - powiedział nagle Justin.
- Za co?  - spytałam nie wiedząc o co chodzi.
- Gdyby nie ty, nigdy bym się na to nie zdecydował.
Uśmiechnęłam się do niego.
Zobaczyłam , że Justin wjeżdża w jakąś ładną dzielnicę , na której stały śliczne domki.
- Gdzie jedziemy?  - spytałam.
- Do domu mojego przyjaciela . Będę tu teraz mieszkać. A ty zostaniesz tu dopóki się nie zastanowię, co z tobą zrobić.
No świetnie. Znowu koniec wolności.
Wjechaliśmy na podjazd koło pięknego , białego domku. Justin otworzył mi drzwi. Muszę przyznać, że jak na gangstera był dobrze wychowany.
Drzwi otworzył nam 18-letni na oko chłopak, o blond włosach i zielonych oczach. Wyglądał na sympatycznego i chyba się ucieszył gdy zobaczył Justina.
- Stary, a jednak. Nawet nie wiesz jak się cieszę. Wchodźcie.- powiedział zapraszając nas do środka.
- Bieber, no nie wierze. Tyle się nie widzieliśmy - z pokoju nagle wyszedł drugi , czarnowłosy chłopak.
- Ehm chłopaki to jest Megan. Megan to jest Mike, a to Nick . - powiedział Justin wskazując na blondyna, a później na czarnego.
- Oh Justin nic nie mówiłeś, że masz dziewczynę i, że z nią przyjedziesz - powiedział Nick.
Justin zrobił minę mordercy.
- Jake i Josh ją porwali. Zabrałem ją i razem uciekliśmy - powiedział Justin.
Nick i Mike popatrzyli się na siebie.
- Uciekliście?  Czyli, że wracasz do nas na stałe?  - spytał Mike.
Justin potwierdził kiwając głową - Jeżeli oczywiście jeszcze chcecie - dopowiedział szybko.
- Jasne, że chcemy. Ale co cię do tego przekonało?  - spytał Mike.
Kątem oka widziałam, że Justin popatrzył na mnie po czym się uśmiechnął.
-No dziewczyno musisz być z siebie dumna. - powiedział Nick obejmując mnie ramieniem.
- Justin chyba pamiętasz jeszcze, gdzie jest twój pokój . - powiedział Mike.
Justin kiwnął głową i pokazał mi, że mam za nim iść. Poszliśmy po schodach na górę. Pokój Justina był jasny , średnich rozmiarów i naprawdę ładny.
- Przepraszam za bałagan, ale dawno mnie tu nie było. Będziesz tu spać. Tu masz ręcznik, łazienka jest za drzwiami - powiedział Justin uśmiechając się.
Podziękowałam, a Justin wyszedł z pokoju. Chwyciłam ręcznik i poszłam się odświeżyć.
Kiedy wyszłam spod prysznica usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać. Nie wiem dlaczego. Po prostu łzy spływały mi po policzkach, a ja nie byłam w stanie tego zatrzymać. Kiedy zorientowałam się, że mój płacz robi się coraz głośniejszy starałam się przestać. Poszłam przepłukać twarz wodą. Kiedy usiadłam na łóżku usłyszałam pukanie do drzwi. Podeszłam i delikatnie naciskając klamkę otworzyłam drzwi. Justin wszedł do pokoju, wpatrując się we mnie.
- Meg słuchaj, ja już dłużej nie mogę....- zaczął.

sobota, 13 kwietnia 2013

Rozdział 2

-Jaka pomyłka ? Może i jest ciemno, ale wszędzie poznałbym moją kochaną Sophie - teraz z kolei odezwał się ten drugi.
Stałam w miejscu i nie mogłam się ruszyć. Nogi miałam jak z waty, było mi gorąco i zaczynało robić słabo. Nerwowo rozejrzałam się dookoła. Nie było tu zupełnie nikogo co było dziwne bo w końcu stałam na chodniku przy głównej drodze. Wzięłam głęboki oddech i zrobiłam krok do przodu.
-Ej księżniczko wybierasz się gdzieś? - spytał ten łysy.
Nagle obaj odeszli od samochodu i zaczęli iść w moją stronę. Jeden z nich chwycił mnie za nadgarstki. Zaczęłam się wyrywać.
- Puść mnie. Puść mnie, słyszysz? - krzyczałam licząc, że mi to w czymś pomoże.
- Uh jaka zadziorna - powiedział śmiejąc się z kpiną ten łysy.
- Josh podaj mi husteczkę. Bez niej się chyba nie obejdzie- powiedział ten drugi po czym łysy , który jak wywnioskowałam z ich rozmów miał na imię Jake, poszedł do auta. Nim się obejrzałam Josh przyłożył mi husteczkę do twarzy, a ja zaczęłam powoli tracić siłę. Ostatnie co pamiętam to to, że wpakowali mnie do samochodu. Potem już tylko ciemność.


Kiedy się ocknełam było jeszcze ciemno. Siedziałam w pustym pokoju przywiązana do krzesła. W głowie odrobinę mi się jeszcze kręciło lecz powoli dochodziłam do siebie. Nadgarstki miałam związane metalowym łańcuchem, które wbijały mi się w skórę. Moje kostki również były przywiązane i bolały. Pokój, w którym się znajdowałam był niewielki , miał jedno okno, które znajdowało się za moimi plecami. Ściany były białe, a podłoga była cementowa. W pokoju było zimno. Zza drzwi słyszałam stłumione głosy. Rozpoznałam głos Josha i Jake'a ale był tam też jeszcze jeden głos, którego nie rozpoznałam. Kiedy ktoś nacisnął na klamkę opuściłam głowę w dół udając, że jeszcze się nie obudziłam.
-Sophie obudź się bo jak nie to ci zaraz pomogę- Josh krzyczał do mnie i szarpał mną.
Podniosłam głowę. Nie byłam w stanie się odezwać. Strach przeszywał moje ciało.
- Jak mogliście ją porwać? Będą przez to same problemy. Upadliście na mózg.- powiedział wchodąc do pokoju trzeci chłopak, którego jeszcze nie znałam.
- Nie pożałujemy. Zobaczysz. - odpowiedział mu Jake.
- Justin szkoda, że nie widziałeś jak Sophie nieźle się rzucała. A wydawało mi się, że jest taka spokojna - powiedział z kpiną Josh.
Ah czyli tamten nazywał się Justin.
-Mówiłam już, że nie znam żadnej Sophie. To pomyłka. - powiedziałam do nich wystraszona ciągle siedząc ze spuszczoną głową.
Justin podszedł do mnie, chwycił za głowę i podniósł do góry, żeby zobaczyć moją twarz.
- Kurwa- przeklął Justin .
-Co jest? - spytali na raz zdziwieni Jake i Josh.
-To nie jest Sophie. Jesteście skończonymi i kretynami. Porwaliście przypadkową dziewczynę. - odpowiedział wkurzony Justin.
-Japierdole Josh to ty powiedziałeś, że to ona- powiedział Jake popychając Josha.
Justin zmierzwił ręką włosy i wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami. Jego koledzy podążyli za nim zostawiając mnie samą.
Przez drzwi słyszałam głośną kłótnię. Po 10 minutach Justin wszedł do pokoju. Zaczął chodzić w tą i z powrotem. Po chwili zatrzymał się.
-Jak się nazywasz? - spytał.
-Meg - odpowiedziałam po cichu.
Rodzice zawsze mówili do mnie Megan co mnie denerwowała chociaż sama nie wiem czemu , przecież to było moje imie. Ale moi znajomi i nauczyciele od małego mówili do mnie Meg. Zastanawiałam się co się teraz ze mną stanie. Czy mi coś zrobią?
- Co chcecie ze mną zrobić ? - spytałam.
- Zamknij się, dobrze ci radzę. Jeżeli nie chcesz żeby stała ci się krzywda lepiej się nie odzywaj . - Justin wykrzyczał mi te słowa prosto w twarz.
Wiedziałam, że to było ze zdenerwowania . No tak porwali nie tą osobę i mogą mieć przez to kłopoty.
- No to możemy się z nią zabawić - powiedział wchodząc do pokoju Jake.
Od razu zakręciło mi się w głowie i zrobiło mi się gorąco. Przez moje ciało przeszedł dreszcz. Jak to zabawić? Co? Czekaj, powtórz. Obym się tylko przesłyszała.
- Wy jesteście chyba chorzy. Nawet nie próbujcie - powiedział Justin.
Justin jest wysokim brunetem , o brązowych oczach. Był ubrany w czarne rurki , biały t-shirt i szare wysokie conversy. Miał około 18-19 lat. W sumie to był całkiem przystojny. Szkoda, że był jednym z moich porywaczy.
-No co ty młody? Od kiedy ty taki grzeczny jesteś? - smiał sie z Justina Josh.
Widziałam , że w oczach Justina panowała nienawiść i złość. Wydawało mi się, że on jest inny od nich. Ale gdyby był inny pewnie by z nimi nie trzymał.
- Chłopaki błagam. Chyba nie chcecie narobić nam większego kłopotu. - powiedział Justin dziwnym tonem.
- Bieber ma racje . - odpowiedział Jake.
Justin zrobił głęboki wdech i wydech . Popatrzył na mnie i wyszedł z pokoju. Jake i Josh stanęli koło okna i zaczęli rozmawiać. Wychwtywałam tylko niektóre słowa , ale mogłam się domyślić, że rozmawiali o mnie.
- Proszę was. Wypuśćcie mnie . Nikomu nic nie powiem. Obiecuję.- powiedziałam.
Jednak nie doczekałam się odpowiedzi. Poczułam silny ból na twarzy. To Jake przyłożył mi w policzek. Zacisnęłam mocno pięści co spowodowało , że ból nadgarstków się zwiększył. Jake z Joshem zaczęli się śmiać i wyszli z pokoju. Kiedy tylko drzwi się zatrzasnęły po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Na moim policzku pojawiło się małe rozcięcie spowodowane uderzeniem więc każda łza powodowała pieczenie. Do pokoju wszedł Justin.
- To oni ci to zrobili? - spytał z troską w oczach widząc mój policzek.
Pokiwałam głową potwierdzając.
Justin usiadł na krześle i schował twarz w dłoniach. W jego oczach widać było złość.
- Mówiłem ci kurwa żebyś się nie odzywała. - krzyknął- mówiłem. Posłuchaj chociaż raz i się do tego zastosuj. Nie znasz ich, a ja tak. I dobrze ci radze morda w kubeł.
- Przepraszam - powiedziałam cicho, ale wyraźnie.
Chłopak zaczął chodzić w tą i z powrotem.
- Ile masz lat? - spytał po chwili.
- 17 -odpowiedziałam.
Usłyszałam , że drzwi się otwierają , a do pokoju weszli moi pozostali porywacze.
- Odwiążemy ci łańcuchy żebyś mogła coś zjeść. Nawet nie próbuj żadnych numerów, jasne? - powiedział Jake.
Pokiwałam głową na znak, że rozumiem. Josh podszedł do mnie i rozwiązał moje ręce i nogi. Kiedy spojrzałam na moje ręce zobaczyłam, że są sinie i pokaleczone. Wstałam i podeszłam do tacy z jedzeniem , którą mi zostawili. Dali mi bułkę, kawałek sera i szklankę wody. No prawie jak w hotelu, nawet jedzenie przynoszą mi do pokoju.
Kiedy jadłam drzwi lekko uchyliły się i ktoś wsunął kopertę do pokoju. Podeszłam do niej , a kiedy ją otworzyłam moim oczom ukazała się maść i bandaże oraz karteczka , na której pisało '' TO NA NADGARSTKI-JUSTIN''. W tym momencie poczułam ogromną sympatię do niego. Zastanawiałam się co on robi z takimi kretynami, którzy nie potrafią nawet dziewczyny dobrze porwać.
Maść od Justina dawała mi przyjemny chłód w miejsca obrażeń.
-Dobra koniec tej dobroci. Wracaj na krzeszło.- do pokoju wpadł Jake, a za nim kolejno Josh i Justin.
Zastygłam w miejscu i przypatrywałam się im.
- No co się tak gapisz. Z dupą na krzesło - powiedział Justin.
Zrobiłam tak jak kazał. Justin chwycił łańcuchy żeby związać mi ręce. Czułam, że przejechał palcem po moich zabandażowanych nadgarstkach. Pewnym ruchem związał mi ręce lecz już nie tak mocno. Zostawił trochę luzu aby jeszcze bardziej nie skrzywdzić moich nadgarstków.
To niesamowite, że w jednej chwili zachowywał się jak palant , a chwilę później był taki troskliwy. Zastanawiało mnie jedno. Kim jest Justin Bieber.

piątek, 12 kwietnia 2013

Rozdział 1

-Wychodzę, zobaczymy się po szkole- powiedziałam do Ashley, mojej  współlokatorki, a zarazem przyjaciółki, wychodząc z domu. Miałam 10 minut na to, żeby znaleźć się w szkole, a na drogach był jeden wielki korek. No nic, pójdę pieszo. Tydzień temu udało mi się wreszcie zdać prawo jazdy , a nawet nie miałam okazji, żeby pojeździć. Na szczęście dzisiaj było wyjątkowo ciepło, więc z chęcią się przejdę. Zresztą uwielbiałam chodzić tu na spacery. Wprowadziłyśmy się tu z Ashley rok temu ponieważ znalazłyśmy wymarzoną szkołę i piękny domek. Na początku bałyśmy się, że sobie tu nie poradzimy, ale z czasem przyzwyczaiłyśmy się do tutejszego życia. Mimo, że byłam dość daleko od mojej rodziny, czułam się  tu naprawdę dobrze. No i cieszyłam się, że mogłam mieszkać akurat z Ash. Znałyśmy się od dziecka i mimo, że na początku za bardzo za sobą nie przepadałyśmy, po krótkim czasie zaprzyjaźniłyśmy się.
-Meg poczekaj moment- jakiś głos wyrwał mnie z przemyśleń. Odwróciłam się, a za mną stała Emily. Mieszkała 3 domy dalej od nas, więc poznałam ją zaraz po tym jak się wprowadziłyśmy.
-Ash nie wybiera się dziś na lekcje ?- spytała dziewczyna widząc, że idę sama.
-Nie. Jej ciocia dzisiaj do nas przyjeżdża, więc Ashley zrobiła sobie wolne. Wiesz twierdzi , że chce przywitać ciocię, ale ja uważam, że to tylko wymówka, bo przecież ciotka Susan była u nas wiele razy pod naszą nieobecność. Ash nie uczyła się na sprawdzian z biologi i podejrzewam, że to jest prawdziwy powód- odpowiedziałam uśmiechając się.
- No tak, cała ona. Pozdrów ode mnie Susan. Właściwie to chciałam cię spytać co robisz po szkole? Może wyskoczymy na jakieś zakupy ? -spytała. Mogłam się spodziewać takiego pytania. Emily zajmowała się wieloma rzeczami, ale zakupy to było jej ulubione zajęcie.
-  Em bardzo bym chciała ,ale wiesz jaka jest Ash i jej ciotka. Muszę mieć je na oku, bo puszczą dom z dymem , albo zaleją całe osiedle- odpowiedziałam. Wszyscy którzy znali ciocie Susan wiedzieli, że mimo czterdziestki na karku, czasami zachowywała się jak dziecko.
-Ah no tak. Pamiętam co było ostatnim razem.- zaśmiała się Em.
- Ale wiesz w poniedziałek możemy iść na te zakupy. Ash też pewnie z chęcią pójdzie
- O to super. Jaką mamy pierwszą lekcję ? - spytała gdy doszłyśmy już do szkoły.
- Ehm geografię w 310B. Widzę, że nadal nie nauczyłaś się planu - powiedziałam śmiejąc się. Odkąd pamiętam Emily nie mogła zapamiętać naszego planu lekcji. Milion piosenek ulubionego zespołu owszem, ale głupi plan lekcji nie. Zadzwonił dzwonek, więc udałyśmy się do klasy.

Kiedy lekcje się skończyły, udałam się jak najszybciej do domu, bojąc się co w nim zastane. Szybko doszłam do domu i przekręciłam kluczyk w zamku . Kiedy weszłam o dziwo wszystko było w całości, a Ash i ciocia Sus oglądały film.
- Ciociu Susan- krzyknęłam i rzuciłam się jej na szyję. Mimo, że nie była moją ciocią traktowałam ją jak rodzinę, zresztą jak wszyscy znajomi Ash.
-Meg słońce jak ty pięknie wyglądasz. Wiesz mam coś dla ciebie .- powiedziała po czym wyciągnęła z torby czerwoną sukienkę.
- Ciociu naprawdę nie musiałaś, ale dziękuję jest piękna . - odpowiedziałam i poszłam zanieść sukienkę do mojej szafy.
- Wiecie co? Ja może zostawię was same i przejdę się do Emily. Ma mój zeszyt z biologii, a po za tym mam ochotę się przejść - powiedziałam.
- Tak szybko uciekasz? Szkoda. Miło cię było zobaczyć - odpowiedziała ciocia Susan.
Zarzuciłam na siebie bluzę i ubrałam trampki.
- Tylko nie rozwalcie domu. Chcę jeszcze mieć do czego wrócić- powiedziałam i nie czekając na odpowiedź wyszłam z domu.
Nie poszłam do Emily, tylko na spacer. Przechadzałam się po parku . Zaczęło robić się już ciemno . Skręciłam w małą uliczkę, w której prawdopodobnie wcześniej jeszcze nie byłam. Zobaczyłam dwóch dziwnych typów, więc od razu odwróciłam się na pięcie i wróciłam z powrotem na główną drogę. Miałam wrażenie, że ci mężczyźni za mną idą, więc przyśpieszyłam kroku. Szłam nie odwracając się za siebie.  Byłam przerażona. W pewnym momencie jednak odwróciłam się za siebie, ale nikogo tam nie było. Zwolniłam trochę i skierowałam się w stronę domu. Przeszłam może 100 metrów, kiedy usłyszałam za sobą pisk opon. Odwróciłam się i zobaczyłam ten sam samochód, przy którym stali tamci faceci. Fala gorąca przeszła przez moje ciało. Samochód zatrzymał się zaraz obok mnie. Udawałam, że go nie widzę i szłam przed siebie . Nagle poczułam, że ktoś szarpnął mnie za nadgarstek.
-Poczekaj piękna. Co jest? Już nie poznajesz starych , dobrych przyjaciół ?- spytał jeden z nich. Zdążyłam im się przyjrzeć. Obaj mieli około 20-23 lat. Jeden z nich był wysoki , prawie łysy i dobrze zbudowany. Drugi nieco niższy z włosami lekko opadającymi na czoło wyglądał jak pakers.
- To chyba jakaś pomyłka- odpowiedziałam w szoku.
Jestem pewna, że nigdy wcześniej ich nie widziałam.
-Oh Sophie nie udawaj. Pięknie wyglądasz. Co tam u twojego chłopaka? Pewnie do niego idziesz. Ciekawe, co by było gdybyś do niego nie dotarła.- powiedział ten łysy.
- To pomyłka.- powtórzyłam jeszcze raz.
Sophie? Nie znam żadnej Sophie. No i nie mam chłopaka. Musieli mnie z kimś pomylić. Tylko z kim ? I co oni mi zrobią? Bałam się, a w pobliżu nie było nikogo kto mógłby mi pomóc.